o mnie
No, cóż. Też trzeba napisać, choć pytanie, co da się napisać sensownie. W każdym razie - napisać trzeba koniecznie. Może PT Internauci bowiem nie wiedzą - ale wkurza mnie zawsze, gdy takich autoprezentacji tych, co jakąś witrynę prowadzą, w ich serwisie nie ma (lub jest jakiś wyrób autoprezentacjopodobny - raczej wyglądający na maskowanie, niż się przedstawienie.
Piotr Stanisław Kazimierz Blajerowski SI. Od RP 2010 posługujący w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie Łagiewnikach. Moją "dziuplę na skraju", w której mieszkam, nazywam "Pustelnią w tłumie", gdyż ściany tych "włości mych" (rzecz jasna w zabudowaniach należących do Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia) - wręcz opływają rzeki, tłumy, podążających tu pielgrzymów, którym słusznie moja obecność za tymi 4 ścianami umyka. Jak wiecie bowiem, tu gdzie posługuję, to jest ŁOŁ! Dobrze zapamiętajcie, żadne ŁAŁ a tym bardziej, zgroźliwe WOW! ŁOŁ - bo to jest Łagiewnickie Obserwatorium Łaski!!! No i tak tu jestem, starając się a to nie przeszkodzić Panu Bogu a to posłużyć dobrze w czymś, co akurat w sercach ludzi w swym nieskończonym Bożym Miłosierdziu czyni. To jest miejsce, w którym odkrywać te działania można, również uchwytując się promieni płynących prościutko z serca Pana Jezusa. Mamy tu Mistrzynię Faustynę - i Bogu dzięki, że przybywają tu tłumy ludzi, chcących na te drogi wejść.
Tak więc jestem sobie tu - ale bynajmniej nie spadłem z księżyca. Przyjechałem z innej pracy duszpasterskiej, z Czechowic Dziedzic, gdzie pracowałem na niwie Pańskiej w Domu Rekolekcyjnym św Józefa, ukonstytuowanym już przeszło 100 lat temu jako Dom pod Opieką Św. Józefa. Tamże zaś, lat temu ileś wcześniej - dołączyłem z Wrocławia, z Alei Pracy na Grabiszynku. Wcześniej zaś jeszcze - pracowałem Krakowie w Przegorzałem, wcześniej jeszcze w Nowym Sączu a najpierwej po studiach filozoficzno-teologicznych, czyli po typowej formacji kapłana - rozpoczynałem i kapłańską posługę w Bytomiu. Opisałem to wszystko - by wspomnieć, dać świadectwo, wyrazy wdzięczności wszystkim tym ludziom, którzy w tej wędrówce duszpasterzowania mi towarzyszyli.
Jakkolwiek życie to - wcześniej miało etapy rzecz jasna formacji, w Towarzystwie Jezusowym, do którego przybyłem był po maturze, zdobytej na pierwszej linii frontu ideologicznego tamtych czasów, bo ambitnie chciałem się poćwiczyć "na Daniela" i wskoczyłem jeśli nie w paszczę lwa, to w jak najbardziej prawidłowo czerwoną klatkę edukacyjną regionu, pierwszą w województwie w historii szkołę Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. Zarazem - było to przekraczanie mentalnych granic, teoretycznie zaledwie pomiędzy jednym a drugim miastem. Tak, nie zapomnę więc, że tak w ogóle, by przybyć dalej w drogi życia, to na tę ziemię piękną wkroczyłem w miejscu niezwykłym, Zagłębiu, które warte jest uwagi. Nie da się zapomnieć - a więcej, trzeba po prostu głosić, zwłaszcza że region ten, od zarani Małopolska Zachodnia - bywa przypisywany zupełnie różnie. Ba... Trochę to nie dziwi. Skoro żyjemy w takim dziwnym czasie, że wielu jest ludzi, którzy przekonani są, iż wręcz promują piękno i historię tej Ziemi - gdy samoekscytują się z wypiekami, innych starając się epatować: wokół nazwy, nadanej przez okupanta. Dobrze jest więc na przekór przypomnieć, jak-że to wielką jest ta historia, sięgająca europejskiej potęgi Małopolski - a nie grzecznie chlubiąca się mianami, jakie nadać raczył, nie bacząc na obsrywanie przez muchy, Sam Wielki Franciszek Józef, niech mu ziemia lekką będzie, szczególniei dlatego, że akurat w tej dynastii potęg, to może i najwięcej w porównaniu z innymi sympatycznych rzeczy było. Byle tylko nie płacić za to daniny utrzymywania się w ryzach ograniczeń galicyjskiego "bogactwa inaczej" i intelektu.